Długi weekend dobiega już końca. Prawie cały spożytkowałam na ogroooooomne leniuchowanie, z wyjątkiem piątku. Ciężką, trzykilometrową podróż zrekompensowała mi impreza do późnych godzin z moimi kochanymi humanistami :* Rano nie obeszło się bez ogromnego bólu głowy, zmęczenia i niewyspania, ale było warto! Niestety zdjęcia tylko z początku wieczoru nadają się do publikacji, haha :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz